piątek, 1 listopada 2013

Rozdział II



Minęły dwa tygodnie od momentu kiedy dowiedziałam się, że jestem w ciąży. Alejandro w dalszym ciągu nie zmienił nastawienia do mojego obecnego stanu. Nie jest agresywny, ale nie rozmawia ze mną na temat dziecka. Za każdym razem kiedy chcę podjąć jakąś dyskusję on ucina wszystko.  Jestem przekonana, że mój mąż w głębi duszy kocha nasze dzieciątko. 

   Jak zwykle z rana Alejandro wyszedł do pracy zostawiając mnie samą. Nudziłam się strasznie nie mając tu znajomych. Postanowiłam, że zadzwonię do Miriam. Właściwie tylko ją znałam. Wystukałam jej numer, który wysłała mi parę dni wcześniej. 

- Hej. No nareszcie się odezwałaś. Czekam i czekam na ten twój telefon, a tu nic. – odezwała się moja rozmówczyni. 

- Przepraszam cię. Musiałam ogarnąć parę spraw. Masz może czas? Chciałabyś się spotkać? – powiedziałam 

- Dzisiaj mam wolne, więc zapraszam cię na obiad. – powiedziała. – Wiem! A może wpadłabyś do mnie. Ugotowałybyśmy coś razem jak kiedyś. – zaproponowała Miriam

- Czemu nie. Podaj mi tylko adres.

- La Gran Via 230. – powiedziała uradowana rozmówczyni - Nic nie musisz kupować, bo byłam dziś na zakupach. Zaopatrzyłam caluśką lodówkę…

- To widzimy się za jakieś 2 godzinki. – powiedziałam. Zakończyłam rozmowę. W szybkim tempie wzięłam prysznic. Postawiłam na długą, zwiewną sukienkę i sandałki na koturnie. Włosy upięłam w niedbałego koka. Całość uzupełniłam delikatnym i świeżym makijażem. Właściwie byłam już gotowa. Zamówiłam taksówkę. Na razie boję się jeździć po Madrycie autem, ponieważ jeszcze mogę zbłądzić. Wsiadłam do zamówionej taksówki podając kierowcy adres. Po 20 minutach byłam pod odpowiednim adresem. Zadzwoniłam domofonem. Po chwili brama ustąpiła i mogłam swobodnie wejść. Dom wyglądał naprawdę okazale. Piękne widoki dopełniał ogród. Idealnie skoszona trawa i kwiaty świetnie kontrastowały z budynkiem. Zachwycona widokami nie zauważyłam, że Miriam stoi przed drzwiami i przygląda mi się z uśmiechem.

- Robi wrażanie co? Niestety ja tu jestem tylko gościem. – powiedziała. Spojrzałam na nią nieco zdziwiona. – To dom mojego brata, Sergio. Pamiętasz go?

Jak mogłabym zapomnieć. Sergio Ramos Garcia najlepszy piłkarz w szkole za którym latały wszystkie dziewczyny. Dziś jeden z najsławniejszych sportowców w piłkarskiej europie. Pamiętam go doskonale. – pomyślałam

- Tak pamiętam. Z resztą kto go dzisiaj nie zna? – powiedziałam po chwili z uśmiechem. Miriam zaprosiła mnie do środka. Rozglądałam się po mijanych pomieszczeniach jak dziecko zachwycone zabawką. Dom był naprawdę piękny. Wnętrza utrzymane w bieli świetnie kontrastowały z ciemnymi meblami. Widać było rękę dekoratora i to nie byle jakiego. 

- Lor, co ci się stało w ramię? – Miri zauważyła mojego siniaka, którego starałam ukryć się pod sweterkiem. Z roztargnienia ściągnęłam go uwydatniając „prezent” od męża.

- To nic takiego. Gapa ze mnie. Uderzyłam się w klamkę. – zaczęłam kłamać jak z nut. Miri spojrzała na mnie podejrzliwie, ale nie drążyła już tematu. A więc co robimy? – zapytałam kiedy znaleźliśmy się w ogromnej kuchni.

- Wstawiłam już kaczkę z pieczonym ryżem, a krem pomidorowy już jest prawie gotowy. Właściwie musimy zrobić tylko sałatkę jako dopełnienie  drugiego dania. Może pokrój pory, a ja poszatkuję kapustę? – Miriam poinstruowała mnie. Wzięłam się za krojenie warzywa. – Jak się czujesz? Nie masz jeszcze zachcianek?

- W sumie czuję się dobrze. Nie odczuwam na razie strasznych mdłości i nie mam zachcianek. Chociaż zaczęłam na potęgę jeść lody truskawkowe, których nienawidzę, ale teraz bardzo mi smakują. – powiedziałam uśmiechając się pod nosem. Na myśl o dzidziusiu robi mi się ciepło na sercu. Jednocześnie jednak boję się, że Alejandro nie zmieni swojego nastawienia. Mam nadzieję, że to jednak się stanie i mój mąż zaakceptuje fakt, że jestem w ciąży. Swoją drogą zastanawiam się, dlaczego nie chce mieć dziecka. Kończyłam przyrządzać sałatkę. Miri w tym czasie wystawiła pieczeń z ryżem i nakryła do stołu. Zaniosłam miskę z jedzenie stawiając na stale w jadalni. Po chwili razem z Miri usłyszałyśmy jak ktoś wchodzi do domu. 

- Ale jestem głodny!  Trener dał nam ostry wycisk. – do jadalni wszedł młody, nieziemsko przystojny mężczyzna, którego doskonale znałam sprzed lat. Spojrzał na mnie zdziwiony żeby potem skierować swój wzrok na Miriam.

- Lorena zrobiła nam niespodziankę. Pogadajcie sobie, a ja skoczę się przebrać. – Miriam ulotniła się jak kamfora. Zostałam razem z mężczyzną. Spojrzałam na niego z uwagą.
- To ja Sergio. – powiedział po chwili nowo przybyły. - Pamiętasz? Poszliśmy nad staw i wpadliśmy w pokrzywy. Następnego dnia. byliśmy cali w bąblach.

- Pamiętam. – uśmiechnęłam się – To ty zamknąłeś mnie w szopie? – pogroziłam palcem Sergio.

- Tak. Byłem wtedy strasznie zakochany. Ale już mi przeszło. – Sergio spojrzał mi w oczy. Patrzyliśmy na siebie intensywnie. Miriam weszła do pomieszczenia przerywając niezręczną ciszę panującą między nami. 

- Co tak stoicie? Siadajcie. – powiedziała. Spojrzałam na Sergio z uśmiechem siadając do stołu. Zaczęliśmy jeść. Cały posiłek minął we wspaniałej atmosferze. Po obiedzie usiedliśmy w salonie popijając sok. Wspominaliśmy dawne czasy śmiejąc się do rozpuku. Nie zauważyłam a nastał już wieczór. 

- Muszę się już zbierać. Jest już późno. Naprawdę miło spędziłam ten dzień.– wstałam z kanapy. Domownicy również wstali odprowadzając mnie do drzwi.

- Musimy to koniecznie powtórzyć. Może zrobimy sobie w tygodniu babską noc. Sergio wyjeżdża z samego rana na zgrupowanie kadry. Jest jeszcze tyle do wspominania. – powiedziała Miriam – Braciszku może odwieziesz Lor? – dodała. Piłkarz ochoczo zgodził się nie zważając na moje protesty. W końcu odpuściłam. Pożegnałam się z Miri. Razem z Ramosem poszliśmy do jego samochodu. Mężczyzna otworzył mi drzwi od strony pasażera. Wsiadłam do auta zapinając pasy. Sergio wrócił się jeszcze do domu. Po chwili wrócił, odpalił silnik odjeżdżając ze swojej posesji.

- To gdzie pani sobie życzy podwózkę? – zapytał z uśmiechem nie spuszczając wzroku z jedni.

- Nie chcę ci robić kłopotu. Na pewno chcesz wypocząć przed podróżą.– powiedziałam. Spojrzał na mnie groźnie. Oczywiście wszystko w żartach. Westchnęłam teatralnie przewracając oczami. – No dobrze. Gran Via 33. – podałam adres piłkarzowi. 

Zatrzymaliśmy się na czerwonym świetle, które po chwili zmieniło się na zielone.

- Miri wspominała że spodziewasz się dziecka. Gratulacje. Sądząc po obrączce na twoim palcu jesteś również szczęśliwą mężatką. – odezwał się Sergio. 

- Tak, bardzo cieszę się z dzidziusia. – odruchowo moje ręce powędrowały na brzuch. Uśmiechnęłam się nieznacznie. Dziecko dodawało mi ogromnego powera mimo tego, że jeszcze nie pojawiło się na świecie. W tym momencie pomyślałam o Alejandro. Mój humor momentalnie pogorszył się. Sergio zauważył, że posmutniałam.

- Co się stało? Dlaczego jesteś smutna? Powiedziałem coś nie tak? – zapytał

- Nic mi nie jest. Po prostu zamyśliłam się. – wymusiłam uśmiech na mojej twarzy. Nie chcę wywlekać moich prywatnych spraw. Nawet nie zauważyłam, a już znaleźliśmy się pod moim domem. – Bardzo ci dziękuję za podwiezienie. To był wspaniały dzień. Do zobaczenie. – pociągnęłam za klamkę równocześnie czując rękę piłkarza na moim ramieniu. Sergio pocałował mnie w policzek. Właściwie nie wiedziałam co mam o tym myśleć. Niby był to pocałunek w policzek, ale jednak pocałunek. W szybki tempie wyskoczyłam z samochodu. Weszłam do domu. Zamknęłam za sobą drzwi wzdychając ciężko. W domu panował półmrok. Właściwie pomieszczenia oświetlał tylko księżyc na niebie. Weszłam do kuchni. Zapaliłam światło. Przestraszyłam się widząc Alejandra siedzącego na krześle przy blacie. Myślałam, że nie ma go.

- Cześć kochanie. – podeszłam do męża z zamiarem pocałowania go. Nie dane mi było to zrobić, ponieważ ten zerwał się z krzesła jak poparzony. Odruchowo odsunęłam się kawałek do tyłu.

- Wróciłem z pracy, a ciebie nie zastałem w domu. Gdzie byłaś? – zapytał. Jego wzrok wyrażał jedno: złość.

- Całymi dniami siedzę w domu. Pomyślałam, że spotkam się z Miri. To lekarka, która przyjmowała mnie w szpitalu. Pamiętasz? Opowiadałam ci o niej. Miriam to moja stara znajoma z Camas. – powiedziałam starając zachować się spokój.

- Nie wiedziałem, że Miriam zmieniła płeć. – Alejandro zaśmiał się kpiąco.

- Chodzi ci o tego mężczyznę, który mnie przywiózł? – zapytałam – To Sergio, brat Miri. Jest piłkarzem.

- Gówno mnie obchodzi kim on jest! Ma się nie zbliżać. – Alejandro podszedł do mnie. Mój wzrok powędrował gdzieś w bok, ale mąż złapał mnie za podbródek kierując moją twarz w swoją stronę. Spojrzałam ze strachem w jego oczy. – Chyba czasami zapominasz, że należy mi się szacunek?

- Oczywiście, że nie.– dotknęłam dłonią policzka Alejandra. Tym gestem chciałam go uspokoić. Druga ręka powędrowała na brzuch. Zaczęłam się źle czuć. To chyba ze strachu.

– Nie masz powodu do niepokoju. Kocham tylko Ciebie. – po tych słowach jego twarz przybrała o wiele spokojniejszy wizerunek. Alejandro zbliżył swoją twarz. Pocałował mnie delikatnie i z pasją. Oderwałam się od niego. – Może zrobić ci jakąś kolację? – zaproponowałam.

- Nie jestem głodny. Muszę jeszcze wysłać ważny e-mail. – powiedział obejmując mnie.

- W takim razie idę wziąć prysznic. Jestem wykończona. – uśmiechnęłam się. Tak naprawdę chciałam krzyczeć i płakać, ale nie mogłam pokazać mojej słabości. Szybkim krokiem zmierzyłam do łazienki. Rozebrałam się do naga wchodząc pod prysznic. Odkręciłam wodę, która przemieszała się z moimi łzami. Stałam tak, a moje ciało oblewała chłodnawa ciecz. Postanowiłam wziąć się w garść. Wyszłam z pod prysznica, wytarłam się puchatym ręcznikiem oraz założyłam bieliznę i koszulkę nocną. Po chwili znajdowałam się już pod cieplutką kołdrą. Obróciłam się na bok czekając z zamkniętymi oczami, aż zmorzy mnie sen, który niestety nie nadszedł. Poczułam pocałunki na swojej szyi oraz dłonie na brzuchu zmierzające ku dołowi. To był Alejandro

- Kocham cię. – powiedział. Nie miałam ochoty na seks. – Tak bardzo cię pragnę.  

- Nie dzisiaj kochanie. Jestem zmęczona. – zdjęłam jego dłoń z mojego uda, ale on nie ustępował. Jego dotyk i gesty zaczęły się robić coraz bardziej nachalne. Alejandro wszedł we mnie energicznie sprawiając mi ogromny ból.

- Alejandro błagam! Jeżeli musisz już to robić bądź delikatniejszy. Pomyśl o dziecku. – zaczęłam płakać nie tylko z bólu, ale i ze strachu. Bałam się o zdrowie naszego… mojego dziecka. W końcu nie wytrzymałam. Zerwałam się z łóżka i pobiegłam do łazienki. Zamknęłam drzwi po których osunęłam się płacząc. Poczułam się jak nic nie warta osoba. On się już nie zmieni. To potwór! Nareszcie to dostrzegam. Tak! Kocham go, ale nie mam zamiaru tak żyć. Jestem odpowiedzialna nie tylko za siebie, ale również za to nowe życie dorastające w moim brzuszku. Muszę teraz tylko myśleć o nim. Usłyszałam dźwięk odpalanego silnika. Podniosłam się z zimnej podłogi podchodząc do okna. Alejandro gdzieś pojechał. To jest moja szansa. Muszę zmienić swoje dotychczasowe życie, iść na przód. W szybkim tempie pognałam do garderoby. Do dużej walizki wrzucałam najpotrzebniejsze rzeczy. Ubrałam się, złapałam za walizkę i wyszłam z domu. Tylko gdzie mam iść. Nie mam tu nikogo. – pomyślałam - Miri! Teraz moją jedyną nadzieją jest ona. Tylko jej ufam. Wsiadłam do taksówki wcześniej zamówionej. Podałam kierowcy adres. Po chwili ruszyliśmy. Odwróciłam się jeszcze na moment spoglądając na dom, który stawał się coraz mniejszy. Właściwie dom to tylko słowo określające budynek i nie więcej, to puste wyrażenie nic nieznaczące. Westchnęłam ciężko pogrążając się w myślach.
___________________________________________________________________________________

Od razu chciałam przeprosić za długą nieobecność. Winowajcą jest brak czasu stający się moją udręką. Mam nadzieję, że po części wynagrodzę wam to nowym rozdziałem. Oczekuję również, że przypadnie wam do gustu. Z góry przepraszam za jakiekolwiek błędy. Pozdrawiam :*

6 komentarzy:

  1. Całe szczęście,że Lorena uciekła od tego chama!. Naprawdę jest mi jej strasznie żal,że musiała to znosić.

    OdpowiedzUsuń
  2. ojej
    ale się zadziało
    dobrze że w kocu od niego zwiała
    na następny
    mam nadzieje ze będzie szybciej niż ten

    OdpowiedzUsuń
  3. heh, Sergio jaki gentelmen ;p . dobrze, że Lorena zmieniła zdanie na temat Alejandro i uciekła, pewnie to jeszcze nie koniec jego roli w opowiadaniu ale jestem pewna, że wszystko dobrze się skończy ;) . Świetny odcinek, czekam na następny i zapraszam do siebie : http://amoe-vinci-omni-luiz.blogspot.com/ ;).
    POZDRAWIAM ;*

    OdpowiedzUsuń
  4. to jest genialne! bardzo dobrze, że odeszła o tego idioty. Liczę na to, że do niego nie wróci, bo jest dla niego stanowczo za dobra. Oby ułożyła sobie życie i była szczęśliwa razem z maleństwem :)
    Pozdrawiam, Patrycja :*

    OdpowiedzUsuń
  5. Cudowny rozdział ^^ Dobrze, że Lorena w końcu zdecydowała się odejść od Alejandra. Nie rozumiem jak można być takim okrutnym... Już sobie wyobrażam Sergio w roli pocieszyciela haha :) Czekam na kolejny ^^

    OdpowiedzUsuń
  6. Już myślałam , że nas zostawiłaś cudowny rozdział jak zawsze w każdym twoim opowiadaniu zapraszam do mnie http://cristiano-ronaldo-opowiadania.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń