środa, 6 listopada 2013

Rozdział III



2 dni później

Mieszkam na razie u Miri, a właściwie Sergio. Nie powiedziałam jej wszystkiego. Wie tylko, że pokłóciłam się z Alejandro, ale prędzej czy późnej będę musiała jej opowiedzieć całą historię. Jest moją jedyną przyjaciółką. Mogę jej zaufać. Sergio wyjechał na zgrupowanie kadry. Wróci za tydzień. Przez ten czas muszę sobie coś znaleźć. Nie chcę robić mu kłopotu. Alejandro dzwonił i pisał wiele razy. W każdym smsie przepraszał i mówił, że żałuje, że się zmieni. Już tyle razy słyszałam jego słowa skruchy. Żadne z nich nie miały krzty prawdy. Tak bardzo mnie to boli. Co się stało z tym czułym, kochanym i mega zabawnym mężczyzną? Co się stało z moim mężem? Z miłości nie da się tak szybko wyleczyć. Cierpię, bo nadal go kocham. Ale w tej chwili muszę dbać o mojego dzidziusia i jego bezpieczeństwo. Siedząc i rozmyślając nad moją przyszłością usłyszałam pukanie do drzwi sypialni.

- Proszę! – powiedziałam. Przez drzwi wsunęła się Miriam z tacą śniadania i owoców

- Dzień dobry! Jak się spało? – zapytała jednocześnie stawiając tackę na stoliku nocnym.

- Wiesz, że nie musiałaś przynosić mi śniadania do łóżka. I tak już nadużywam twojej gościnności.

- Nie marudź tylko wcinaj. A poza tym myślisz, że to śniadanie jest tylko dla ciebie? To się grubo mylisz. Posuń się. – Miriam zaśmiała się. Zrobiłam jej miejsce na co dziewczyna wsunęła się pod kołdrę stawiając tackę na naszych kolanach. Zaczęłyśmy jeść. Wszystko było pyszne. – W nocy słyszałam jak płaczesz. Nie chcę być wścibska, ale wiesz, że na mnie możesz liczyć.

- Tak wiem. I jestem ci za to bardzo wdzięczna. – powiedziałam 

- Przeżywasz kłótnie z mężem? – zapytała lekarka – Każdej parze zdarzają się kryzysy. Myślę, że dojdziecie do porozumienia. 

- To nie jest zwykły kryzys. – spojrzałam w okno. Po dłuższym namyśle postanowiłam opowiedzieć Miri całą historię. – Mogę ci coś powiedzieć? Tylko obiecaj, że nie będziesz mnie oceniać. – Miri skinęła głową

Po waszym wyjeździe z Camas skończyłam liceum w naszym mieście. Wiesz, że u mnie w domu nie układało się najlepiej. Postanowiłam wyjechać do Walencji. Znalazłam tam pracę jako kelnerka w restauracji. Pewnego dnia na kolacje przyszedł pewien mężczyzna ze znajomymi. Mieliśmy takie zamieszanie. Wpadłam na niego i wylałam na garnitur cały sos. Facet był mega zabawny. Całą sytuację obrócił w żart, a mnie było tak strasznie głupio. Przepraszałam go chyba z tysiąc razy. Wychodząc z pracy późnym wieczorem czekał na mnie przed restauracją z kwiatami i butelką schłodzonego szampana. W ramach przeprosin za zniszczony garnitur miałam wypić z nim toast. Usiedliśmy na murku przed budynkiem restauracji.
- Chcę to oblać.
- Co? - zapytałam
- Nie wiem. Spotkanie z ideałem kobiety. - powiedział
- Okej. Czemu nie. – zgodziłam się. Otwierając szampana korek strzelił wprost w jego nos z którego zaczęła lecieć krew. Położył się na ławce. Jego głowa spoczywała na moich kolanach. Wzięłam kawałek lodu z wiadereczka w którym był alkohol. Delikatnie dotykałam jego nosa.
- Twoja uroda, aż boli. – powiedział
- Boli cię nos.
- Serce – dodał. Urzekł mnie niesamowitym ciepłem i romantyzmem. To był właśnie Alejandro. Zakochałam się w nim na zabój. Od tego spotkania w restauracji zaczęliśmy regularnie chodzić na randki, bardziej poznawać się. W końcu wzięliśmy ślub.

- Piękna historia. – powiedziała zauroczona Miri. 

- Tak, piękna… Do czasu. – wróciłam do opowiadania.

Po ślubie było wspaniale. Całe moje dotychczasowe życie zmieniło się. Alejandro miał własną firmę architektoniczną. Dobrze nam się powodziło. Na nic nie mogłam narzekać. Miałam wszystko: znajomych, piękny dom, ukochanego mężczyznę. Jednak coś się zmieniło. Alejandro stał się strasznie zazdrosny i zaborczy. Za każdym razem kiedy spotykaliśmy się ze znajomymi ostentacyjnie okazywał, że jestem tylko jego. Kiedy na imprezie zatańczyłam z jego kolegą w domu zrobił mi ogromną awanturę. Wtedy po raz pierwszy uderzył mnie. Następnego dnia przyszedł z kwiatami i przeprosinami. Oczywiście wybaczyłam. Co miałam zrobić? Kochałam go. Ale to nie był jednorazowy incydent. Od tamtego momentu stał się coraz bardziej brutalny. A ja głupia za każdym razem wybaczałam. 

Miri była w szoku. Otarłam łzy spływające po moich policzkach. Lekarka odstawiła tackę i bez słowa przytuliła mnie. Po chwili oderwała się ode mnie.

- Kiedy przyszłaś wieczorem do nas to nie z powodu zwykłej kłótni? Uderzył cię? – zapytała 

– Boże jak mogłam być taka głupia. Ten siniak na twoim ramieniu. Musisz zgłosić to na policję i to jeszcze dzisiaj. Pojadę z tobą. – pokiwałam przecząco głową

- Nie, Miri. Nie doniosę na niego. To ojciec mojego dziecka. Nie chcę, żeby moje maleństwo wychowywało się bez niego. A poza tym chyba nadal kocham Alejandra. – spojrzałam na przyjaciółkę

- To głupota. Nie możesz żyć z takim potworem. On nie ma prawa cię bić! – Miriam podniosła głos, ale po chwili złagodniała. – Jesteś moją przyjaciółką. W czasach liceum mogliśmy na siebie liczyć. Nie martw się pomogę Ci.

- Obiecaj, że nie powiesz nikomu o tym co dzieje się w moim życiu. – powiedziałam

- Nie mogę ci tego obiecać. – Lekarka pokręciła przecząco głową

- Błagam! Obiecaj mi to! – spojrzałam na przyjaciółkę błagalnym wzrokiem. W moich oczach zaczęły zbierać się na nowo łzy.

- Dobrze. – powiedziała. Miri bardzo mocno przytuliła mnie. Jak dobrze, że mam kogoś takiego jak ona. W innym wypadku byłabym w Madrycie całkiem sama. Zmieniłyśmy ten nieprzyjemny temat. Resztę śniadania dokończyłyśmy wspominając śmieszne historie z czasów licealnych. Z racji tego, że Miriam ma urlop cały dzień spędziłyśmy na leniuchowaniu. 

Miesiąc później

Boże! Jak ten czas szybko leci. Alejandro przestał się odzywać. Może w końcu przemyśli swoje postępowanie. W dalszym ciągu mieszkam u Sergio i Miriam. Nie chcę siedzieć im na głowie, ale za każdym razem kiedy próbuję podjąć temat mojej wyprowadzki rodzeństwo nalega żebym została. Przyznam szczerze, że całkiem przyjemnie mi się z nimi mieszka. Przypominają mi się czasy liceum. Muszę również przyznać, że Sergio zmienił się na lepsze. Już nie jest takim na przesad pewnym siebie dupkiem. Wydoroślał i dojrzał, ale w dalszym ciągu zdarzają mu się zwariowane sytuacje. Ostatnio zrobił grilla i przyjęcie nad basenem. Chłopcy postanowili wykąpać dziewczyny wrzucając wszystkie do baseny. Ja miałam taryfę ulgową, ale i tak nie obyło się bez mokrego podkoszulka. Sergio spryskał mnie caluśką zraszaczem ogrodowym. Normalnie myślałam, że go utłukę. Choć muszę przyznać, że jego błaganie o wybaczenie było urocze. Na myśl o tamtej sytuacji robi mi się ciepło na sercu. Mój brzuszek staje się już widoczny, a maleństwo delikatnie porusza się. Na razie nie wiem czy będzie to chłopiec, czy dziewczynka. Jest na to za wcześnie. Powiem szczerze, że chyba nie chcę wiedzieć płci. Niech będzie to dla mnie niespodzianką. Siedząc sama w domu i ogromnie nudząc się postanowiłam ugotować coś pysznego na obiad. Chciałam się nieco zrewanżować Miri i Sergio za ich gościnność. Założyłam słuchawki na uszy i zabrałam się za przyrządzanie jedzenie. Zapomniałam o bożym świecie. Stojąc tyłem do kuchennego wejścia poczułam czyjeś ręce na biodrach. Momentalnie wyjęłam słuchawki z uszów i odwróciłam się gwałtownie. Przede mną stał uśmiechnięty Alejandro.

- Pięknie wyglądasz. I tak seksownie się poruszasz. – powiedział. W dalszym ciągu obejmował mnie. A ja stałam jak wryta. Zszokowała mniej jego obecność. Z kąt on wie gdzie jestem

- Co ty tutaj robisz? – zapytałam w końcu drżącym głosem. 

- Kochanie nie wygłupiaj się i wróć do domu. Przez ten czas przemyślałem sobie wszystko i bardzo stęskniłem się za tobą. Wiem, zachowałem się jak świnia. Nie powinienem zmuszać cię do seksu, kiedy ty tego nie chciałaś. Obiecuję ci zmienię się. Jeżeli jest tak potrzeba pójdę na terapię. – Alejandro błagał mnie jak mały piesek o kość. W tym momencie przez oczy przeleciały mi wszystkie dotychczasowe sytuacje. Za każdym razem było to samo: bicie – przeprosiny, bicie- przeprosiny i tak w kółko. Nie! Koniec z tym. Muszę dbać o MOJE dziecko.

- Nie Alejandro. Ty się nigdy nie zmienisz! – wyrwałam się z jego objęć zmierzając do salonu. Alejandro podążył za mną. Złapał mnie mocno za ramię. – Puść! To mnie boli! 
Widzisz, nie zmienisz się! – zaczęłam krzyczeć.

- Wrócisz ze mną do domu czy ci się to podoba, czy nie. Jesteś moją żoną, a miejsce żony jest przy mężu. Zrozumiałaś! – Alejandro pociągnął mnie w stronę drzwi wejściowych. Wyrywając mu się upadłam na podłogę uderzając bokiem o komodę stojącą na korytarzu. Poczułam silny ból, a z moich oczu łzy płynęły jak potok. W tym momencie do domu wszedł Sergio. To co zobaczył zszokowało go. Nie zastanawiając się długo złapał Alejandra za poły skórzanej kurtki i wyrzucił za drzwi. Mój mąż szarpał się, ale po chwili odpuścił. Wykrzykiwał jeszcze różne obelgi w naszą stronę, lecz już nie docierało do mnie co to było. Po chwili odjechał z piskiem opon. Sergio podbiegł do mnie. Dotknęłam brzucha drżącą ręką, która stała się zakrwawiona. Po chwili zapadła ciemność. Straciłam przytomność.

                                                           ~”~

Na treningu Ancelotti dał nam niezły wycisk. Zmęczony wracałem do domu. Przed drzwiami wejściowymi posiadłości usłyszałem krzyki Loreny i jakiegoś mężczyzny. Wchodząc do domu zobaczyłem Lor skuloną na podłodze. Dostrzegłem również krew na jej sukience. Nie myśląc długo wyrzuciłem faceta z mojego domu. Jak mniemam to był mąż Loreny. Dziewczyna straciła przytomność. Wziąłem ją na ręce i zaniosłem do samochodu. Zmierzyliśmy w kierunku szpitala gdzie pracuje Miriam. Złamałem chyba wszystkie możliwe przepisy od zakazu przejazdu na czerwonym do przekroczenia prędkości. Jechałem ulicami Madrytu jak wariat, ale nie liczyło się nic tylko Lorena. Wyciągnąłem ją z samochodu wbiegając do wnętrza szpitala. 

- Lekarza! – krzyknąłem. Na moim polu widzenia pojawiła się Miriam z sanitariuszami i noszami. Położyłem Lorenę, która w dalszym ciągu nie odzyskiwała przytomności. 

- Co się stało? – zapytała moja siostra

- Wróciłem do domu z treningi i zastałem ją leżącą na podłodze. W domu był również jej mąż. Wyrzuciłem go. Siostrzyczko nie wiedziałem co robić, więc przywiozłem Lorenę do szpitala. 

- Postąpiłeś słusznie. Posłuchaj mnie uważnie. Nie możesz dalej wejść. Usiądź tu i czekaj. Dobrze? – powiedziała

- Czy wszystko będzie dobrze… z Loreną i jej dzieckiem? – zapytałam zmartwiony

- Zrobię wszystko co w mojej mocy. – Miriam powiedziała tylko tyle i zniknęła za drzwiami prowadzącymi do sali operacyjnej. 

Usiadłem na krześle skrywając twarz w dłoniach. Nie wiem czemu, ale poczułem się odpowiedzialny za Lor i to maleństwo. Nie potrafię tego określić, ale martwiłem się o nich jak o własną rodzinę. Czekając na jakieś wiadomości czas dłużył mi się nieubłagalnie. Po 2 godzinach z sali wyszła Miriam. Zerwałem się z krzesła spoglądając na siostrę. W jej oczach dostrzegłem… smutek. Wewnętrznie przygotowywałem się już na najgorsze. 
_____________________________________________________________________________

Oddaję wam do oceny nowy rozdział. Czekam na wasze szczere opinie, które motywują mnie do dalszego pisania. Postaram się nadrobić zaległości na waszych blogach w długi weekend. Zacznę od piątku, bo wtedy wracam do domu. Myślę, że na każdym blogu zostawię szczerą opinię, ponieważ wiem jakie to ważne dla pobudzenia naszej wyobraźni. Pozdrawiam:*

6 komentarzy:

  1. Jejku zakochałam się w tym blogu, naprawdę <3 Rozdział jest cudowny (zresztą jak wszystkie) :) Mam nadzieję, że Lor nie straciła dziecka, a Alejandro zgnije w więzienu.. Ramos jest taki kochany i troskliwy :pp No nic pisz szybko następny c:
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetne rozdział :))) znów .. Czasami się zastanawiam jak ty to robisz , że tak piszesz , masz takie pomysły ...Jesteś genialna
    Ps Sprawdź e-maila

    OdpowiedzUsuń
  3. Nieeee,ona nie może stracić tego dziecka :(
    zapraszam do mnie

    OdpowiedzUsuń
  4. skomentuję więc 2 rozdziały razem, bo tak nas rozpieszczasz. Cudowne opowiadanie, ciesze się, że Lorena uciekła do Miri i Sergio, ale szkoda, że ten dupek ją tam znalazł. Tak strasznie mi jej szkoda, mam przeczucie, że jej stan nie jest zbyt dobry po spotkaniu z mężusiem! Czekam na kolejne rozdziały. Tęsknię jednak trochę za Sergio i Maite. Nie chciałabym, żebyś się przepracowywała, ale nie powiem ich powrót byłby miły:) Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  5. Sergio jest taki kochany *.* Ale ona nie moze stracić tego dziecka, no nie może rozumiesz mnie ?! Tego Alejandro to powinni skrócić o głowę -.- Pisz szybko następny :)
    zapraszam do siebie www.sercenamurawie.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  6. Coś świetnego!
    Szkoda, że skończy te dziecko, ale coś czuję, że między Sergio a Loreną zaczyna się coś dziać :3
    Czekam na więcej!

    Jeśli chcesz zapraszam do siebie - http://zyciezkibicem.blogspot.com/ :)

    OdpowiedzUsuń