2 dni później
Mieszkam na razie u Miri, a właściwie Sergio. Nie
powiedziałam jej wszystkiego. Wie tylko, że pokłóciłam się z Alejandro, ale
prędzej czy późnej będę musiała jej opowiedzieć całą historię. Jest moją jedyną
przyjaciółką. Mogę jej zaufać. Sergio wyjechał na zgrupowanie kadry. Wróci za
tydzień. Przez ten czas muszę sobie coś znaleźć. Nie chcę robić mu kłopotu.
Alejandro dzwonił i pisał wiele razy. W każdym smsie przepraszał i mówił, że
żałuje, że się zmieni. Już tyle razy słyszałam jego słowa skruchy. Żadne z nich
nie miały krzty prawdy. Tak bardzo mnie to boli. Co się stało z tym czułym,
kochanym i mega zabawnym mężczyzną? Co się stało z moim mężem? Z miłości nie da
się tak szybko wyleczyć. Cierpię, bo nadal go kocham. Ale w tej chwili muszę
dbać o mojego dzidziusia i jego bezpieczeństwo. Siedząc i rozmyślając nad moją
przyszłością usłyszałam pukanie do drzwi sypialni.
- Proszę! – powiedziałam. Przez drzwi wsunęła się Miriam
z tacą śniadania i owoców
- Dzień dobry! Jak się spało? – zapytała jednocześnie
stawiając tackę na stoliku nocnym.
- Wiesz, że nie musiałaś przynosić mi śniadania do łóżka.
I tak już nadużywam twojej gościnności.
- Nie marudź tylko wcinaj. A poza tym myślisz, że to
śniadanie jest tylko dla ciebie? To się grubo mylisz. Posuń się. – Miriam
zaśmiała się. Zrobiłam jej miejsce na co dziewczyna wsunęła się pod kołdrę
stawiając tackę na naszych kolanach. Zaczęłyśmy jeść. Wszystko było pyszne. – W
nocy słyszałam jak płaczesz. Nie chcę być wścibska, ale wiesz, że na mnie
możesz liczyć.
- Tak wiem. I jestem ci za to bardzo wdzięczna. –
powiedziałam
- Przeżywasz kłótnie z mężem? – zapytała lekarka – Każdej
parze zdarzają się kryzysy. Myślę, że dojdziecie do porozumienia.
- To nie jest zwykły kryzys. – spojrzałam w okno. Po
dłuższym namyśle postanowiłam opowiedzieć Miri całą historię. – Mogę ci coś
powiedzieć? Tylko obiecaj, że nie będziesz mnie oceniać. – Miri skinęła głową
Po
waszym wyjeździe z Camas skończyłam liceum w naszym mieście. Wiesz, że u mnie w
domu nie układało się najlepiej. Postanowiłam wyjechać do Walencji. Znalazłam
tam pracę jako kelnerka w restauracji. Pewnego dnia na kolacje przyszedł pewien
mężczyzna ze znajomymi. Mieliśmy takie zamieszanie. Wpadłam na niego i wylałam
na garnitur cały sos. Facet był mega zabawny. Całą sytuację obrócił w żart, a
mnie było tak strasznie głupio. Przepraszałam go chyba z tysiąc razy. Wychodząc
z pracy późnym wieczorem czekał na mnie przed restauracją z kwiatami i butelką schłodzonego
szampana. W ramach przeprosin za zniszczony garnitur miałam wypić z nim toast.
Usiedliśmy na murku przed budynkiem restauracji.
-
Chcę to oblać.
-
Co? - zapytałam
-
Nie wiem. Spotkanie z ideałem kobiety. - powiedział
-
Okej. Czemu nie. – zgodziłam się. Otwierając szampana korek strzelił wprost w
jego nos z którego zaczęła lecieć krew. Położył się na ławce. Jego głowa
spoczywała na moich kolanach. Wzięłam kawałek lodu z wiadereczka w którym był
alkohol. Delikatnie dotykałam jego nosa.
-
Twoja uroda, aż boli. – powiedział
-
Boli cię nos.
-
Serce – dodał. Urzekł mnie niesamowitym ciepłem i romantyzmem. To był właśnie
Alejandro. Zakochałam się w nim na zabój. Od tego spotkania w restauracji
zaczęliśmy regularnie chodzić na randki, bardziej poznawać się. W końcu
wzięliśmy ślub.
- Piękna historia. – powiedziała zauroczona Miri.
- Tak, piękna… Do czasu. – wróciłam do opowiadania.
Po
ślubie było wspaniale. Całe moje dotychczasowe życie zmieniło się. Alejandro
miał własną firmę architektoniczną. Dobrze nam się powodziło. Na nic nie mogłam
narzekać. Miałam wszystko: znajomych, piękny dom, ukochanego mężczyznę. Jednak
coś się zmieniło. Alejandro stał się strasznie zazdrosny i zaborczy. Za każdym
razem kiedy spotykaliśmy się ze znajomymi ostentacyjnie okazywał, że jestem
tylko jego. Kiedy na imprezie zatańczyłam z jego kolegą w domu zrobił mi
ogromną awanturę. Wtedy po raz pierwszy uderzył mnie. Następnego dnia przyszedł
z kwiatami i przeprosinami. Oczywiście wybaczyłam. Co miałam zrobić? Kochałam
go. Ale to nie był jednorazowy incydent. Od tamtego momentu stał się coraz
bardziej brutalny. A ja głupia za każdym razem wybaczałam.
Miri była w szoku. Otarłam łzy spływające po moich
policzkach. Lekarka odstawiła tackę i bez słowa przytuliła mnie. Po chwili
oderwała się ode mnie.
- Kiedy przyszłaś wieczorem do nas to nie z powodu
zwykłej kłótni? Uderzył cię? – zapytała
– Boże jak mogłam być taka głupia. Ten
siniak na twoim ramieniu. Musisz zgłosić to na policję i to jeszcze dzisiaj.
Pojadę z tobą. – pokiwałam przecząco głową
- Nie, Miri. Nie doniosę na niego. To ojciec mojego
dziecka. Nie chcę, żeby moje maleństwo wychowywało się bez niego. A poza tym
chyba nadal kocham Alejandra. – spojrzałam na przyjaciółkę
- To głupota. Nie możesz żyć z takim potworem. On nie ma
prawa cię bić! – Miriam podniosła głos, ale po chwili złagodniała. – Jesteś
moją przyjaciółką. W czasach liceum mogliśmy na siebie liczyć. Nie martw się
pomogę Ci.
- Obiecaj, że nie powiesz nikomu o tym co dzieje się w
moim życiu. – powiedziałam
- Nie mogę ci tego obiecać. – Lekarka pokręciła przecząco
głową
- Błagam! Obiecaj mi to! – spojrzałam na przyjaciółkę
błagalnym wzrokiem. W moich oczach zaczęły zbierać się na nowo łzy.
- Dobrze. – powiedziała. Miri bardzo mocno przytuliła
mnie. Jak dobrze, że mam kogoś takiego jak ona. W innym wypadku byłabym w
Madrycie całkiem sama. Zmieniłyśmy ten nieprzyjemny temat. Resztę śniadania
dokończyłyśmy wspominając śmieszne historie z czasów licealnych. Z racji tego,
że Miriam ma urlop cały dzień spędziłyśmy na leniuchowaniu.
Miesiąc później
Boże! Jak ten czas szybko leci. Alejandro przestał się
odzywać. Może w końcu przemyśli swoje postępowanie. W dalszym ciągu mieszkam u
Sergio i Miriam. Nie chcę siedzieć im na głowie, ale za każdym razem kiedy
próbuję podjąć temat mojej wyprowadzki rodzeństwo nalega żebym została.
Przyznam szczerze, że całkiem przyjemnie mi się z nimi mieszka. Przypominają mi
się czasy liceum. Muszę również przyznać, że Sergio zmienił się na lepsze. Już
nie jest takim na przesad pewnym siebie dupkiem. Wydoroślał i dojrzał, ale w
dalszym ciągu zdarzają mu się zwariowane sytuacje. Ostatnio zrobił grilla i
przyjęcie nad basenem. Chłopcy postanowili wykąpać dziewczyny wrzucając
wszystkie do baseny. Ja miałam taryfę ulgową, ale i tak nie obyło się bez
mokrego podkoszulka. Sergio spryskał mnie caluśką zraszaczem ogrodowym.
Normalnie myślałam, że go utłukę. Choć muszę przyznać, że jego błaganie o
wybaczenie było urocze. Na myśl o tamtej sytuacji robi mi się ciepło na sercu.
Mój brzuszek staje się już widoczny, a maleństwo delikatnie porusza się. Na
razie nie wiem czy będzie to chłopiec, czy dziewczynka. Jest na to za wcześnie.
Powiem szczerze, że chyba nie chcę wiedzieć płci. Niech będzie to dla mnie
niespodzianką. Siedząc sama w domu i ogromnie nudząc się postanowiłam ugotować
coś pysznego na obiad. Chciałam się nieco zrewanżować Miri i Sergio za ich
gościnność. Założyłam słuchawki na uszy i zabrałam się za przyrządzanie
jedzenie. Zapomniałam o bożym świecie. Stojąc tyłem do kuchennego wejścia
poczułam czyjeś ręce na biodrach. Momentalnie wyjęłam słuchawki z uszów i
odwróciłam się gwałtownie. Przede mną stał uśmiechnięty Alejandro.
- Pięknie wyglądasz. I tak seksownie się poruszasz. –
powiedział. W dalszym ciągu obejmował mnie. A ja stałam jak wryta. Zszokowała
mniej jego obecność. Z kąt on wie gdzie jestem
- Co ty tutaj robisz? – zapytałam w końcu drżącym głosem.
- Kochanie nie wygłupiaj się i wróć do domu. Przez ten
czas przemyślałem sobie wszystko i bardzo stęskniłem się za tobą. Wiem,
zachowałem się jak świnia. Nie powinienem zmuszać cię do seksu, kiedy ty tego
nie chciałaś. Obiecuję ci zmienię się. Jeżeli jest tak potrzeba pójdę na
terapię. – Alejandro błagał mnie jak mały piesek o kość. W tym momencie przez
oczy przeleciały mi wszystkie dotychczasowe sytuacje. Za każdym razem było to
samo: bicie – przeprosiny, bicie- przeprosiny i tak w kółko. Nie! Koniec z tym.
Muszę dbać o MOJE dziecko.
- Nie Alejandro. Ty się nigdy nie zmienisz! – wyrwałam
się z jego objęć zmierzając do salonu. Alejandro podążył za mną. Złapał mnie
mocno za ramię. – Puść! To mnie boli!
Widzisz, nie zmienisz się! – zaczęłam
krzyczeć.
- Wrócisz ze mną do domu czy ci się to podoba, czy nie.
Jesteś moją żoną, a miejsce żony jest przy mężu. Zrozumiałaś! – Alejandro
pociągnął mnie w stronę drzwi wejściowych. Wyrywając mu się upadłam na podłogę
uderzając bokiem o komodę stojącą na korytarzu. Poczułam silny ból, a z moich
oczu łzy płynęły jak potok. W tym momencie do domu wszedł Sergio. To co
zobaczył zszokowało go. Nie zastanawiając się długo złapał Alejandra za poły
skórzanej kurtki i wyrzucił za drzwi. Mój mąż szarpał się, ale po chwili
odpuścił. Wykrzykiwał jeszcze różne obelgi w naszą stronę, lecz już nie
docierało do mnie co to było. Po chwili odjechał z piskiem opon. Sergio
podbiegł do mnie. Dotknęłam brzucha drżącą ręką, która stała się zakrwawiona.
Po chwili zapadła ciemność. Straciłam przytomność.
~”~
Na treningu Ancelotti dał nam niezły wycisk. Zmęczony wracałem
do domu. Przed drzwiami wejściowymi posiadłości usłyszałem krzyki Loreny i
jakiegoś mężczyzny. Wchodząc do domu zobaczyłem Lor skuloną na podłodze.
Dostrzegłem również krew na jej sukience. Nie myśląc długo wyrzuciłem faceta z
mojego domu. Jak mniemam to był mąż Loreny. Dziewczyna straciła przytomność.
Wziąłem ją na ręce i zaniosłem do samochodu. Zmierzyliśmy w kierunku szpitala
gdzie pracuje Miriam. Złamałem chyba wszystkie możliwe przepisy od zakazu
przejazdu na czerwonym do przekroczenia prędkości. Jechałem ulicami Madrytu jak
wariat, ale nie liczyło się nic tylko Lorena. Wyciągnąłem ją z samochodu
wbiegając do wnętrza szpitala.
- Lekarza! – krzyknąłem. Na moim polu widzenia pojawiła
się Miriam z sanitariuszami i noszami. Położyłem Lorenę, która w dalszym ciągu
nie odzyskiwała przytomności.
- Co się stało? – zapytała moja siostra
- Wróciłem do domu z treningi i zastałem ją leżącą na
podłodze. W domu był również jej mąż. Wyrzuciłem go. Siostrzyczko nie
wiedziałem co robić, więc przywiozłem Lorenę do szpitala.
- Postąpiłeś słusznie. Posłuchaj mnie uważnie. Nie możesz
dalej wejść. Usiądź tu i czekaj. Dobrze? – powiedziała
- Czy wszystko będzie dobrze… z Loreną i jej dzieckiem? –
zapytałam zmartwiony
- Zrobię wszystko co w mojej mocy. – Miriam powiedziała
tylko tyle i zniknęła za drzwiami prowadzącymi do sali operacyjnej.
Usiadłem na
krześle skrywając twarz w dłoniach. Nie wiem czemu, ale poczułem się odpowiedzialny
za Lor i to maleństwo. Nie potrafię tego określić, ale martwiłem się o nich jak
o własną rodzinę. Czekając na jakieś wiadomości czas dłużył mi się
nieubłagalnie. Po 2 godzinach z sali wyszła Miriam. Zerwałem się z krzesła
spoglądając na siostrę. W jej oczach dostrzegłem… smutek. Wewnętrznie
przygotowywałem się już na najgorsze.
_____________________________________________________________________________
Oddaję wam do oceny nowy rozdział. Czekam na wasze szczere opinie, które motywują mnie do dalszego pisania. Postaram się nadrobić zaległości na waszych blogach w długi weekend. Zacznę od piątku, bo wtedy wracam do domu. Myślę, że na każdym blogu zostawię szczerą opinię, ponieważ wiem jakie to ważne dla pobudzenia naszej wyobraźni. Pozdrawiam:*
Jejku zakochałam się w tym blogu, naprawdę <3 Rozdział jest cudowny (zresztą jak wszystkie) :) Mam nadzieję, że Lor nie straciła dziecka, a Alejandro zgnije w więzienu.. Ramos jest taki kochany i troskliwy :pp No nic pisz szybko następny c:
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :*
Świetne rozdział :))) znów .. Czasami się zastanawiam jak ty to robisz , że tak piszesz , masz takie pomysły ...Jesteś genialna
OdpowiedzUsuńPs Sprawdź e-maila
Nieeee,ona nie może stracić tego dziecka :(
OdpowiedzUsuńzapraszam do mnie
skomentuję więc 2 rozdziały razem, bo tak nas rozpieszczasz. Cudowne opowiadanie, ciesze się, że Lorena uciekła do Miri i Sergio, ale szkoda, że ten dupek ją tam znalazł. Tak strasznie mi jej szkoda, mam przeczucie, że jej stan nie jest zbyt dobry po spotkaniu z mężusiem! Czekam na kolejne rozdziały. Tęsknię jednak trochę za Sergio i Maite. Nie chciałabym, żebyś się przepracowywała, ale nie powiem ich powrót byłby miły:) Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńSergio jest taki kochany *.* Ale ona nie moze stracić tego dziecka, no nie może rozumiesz mnie ?! Tego Alejandro to powinni skrócić o głowę -.- Pisz szybko następny :)
OdpowiedzUsuńzapraszam do siebie www.sercenamurawie.blogspot.com
Coś świetnego!
OdpowiedzUsuńSzkoda, że skończy te dziecko, ale coś czuję, że między Sergio a Loreną zaczyna się coś dziać :3
Czekam na więcej!
Jeśli chcesz zapraszam do siebie - http://zyciezkibicem.blogspot.com/ :)